Dzień 13 - Your favorite writer
W przypadku ulubionego autora niepodzielnie króluje u mnie Steven Erikson(właściwie Steve Rune Lundin). Każdą nową książkę z świata "Opowieści z Malazańskiej Księgi Poległych" pochłaniam momentalnie po ukazaniu się, najpierw po angielsku, a gdy wyjdzie tłumaczenie, po polsku.
Uwielbiam go za specyficzną atmosferę jego powieści, które raz za razem potrafią łamać serce. Większość postaci występujących w książkach to jednak żołnierze, którzy nie mają czasu na użalanie się, więc z gorzkim uśmiechem na ustach idą dalej. Ich wypełniony goryczą humor potrafi również rozbawić do łez.
Kolejną rzeczą, którą mi niesłuchanie zaimponował jest nawet nie sama zawiłość fabuły(rozciągającej się na ponad 10000 stron), ale sposób w jaki Steven ją przedstawia. Nie daje nam na tacy żadnych informacji. Wiele każe nam się domyślać. Pozornie przypadkowo rzucone zdanie na temat legend o powstaniu miasta czy zasłyszanej plotce może być tym, co pozwoli nam połączyć kilka wątków w całość. Krótki i niejasny komentarz może wyjaśniać sytuację sprzed setek stron, lub przygotowywać na nadejście wydarzeń w kolejnym tomie. Nie wyobrażam sobie, jaki trzeba mieć umysł by tak dokładnie wszystko przemyśleć i przygotować.
Inną jego często wymienianą zaletą, jest podejście do kobiet w "Opowieściach". Przez kilkanaście tomów czytelnik nie znajdzie pojedynczego akapitu, który sugerowałby, że kobiety są w jakikolwiek sposób gorsze od mężczyzn. Płeć piękna jest ogromną częścią malazańskiego świata i często okazuje się, że to faceci radzą sobie gorzej w trudnych warunkach. To drobnostka, która mówi jednak bardzo dużo o autorze.